Peeling kawowy znalazłam kilka dni temu gdzieś w internecie i wszyscy go zachwalali. Ja sie zastanawiałam co może być fajnego w takich drobnych ziarenkach, przecież one nie mogą dać żadnego fajnego efektu. I tu się myliłam.
PEELING KAWOWY:
kawa w ziarenkach (koniecznie!, nie może być rozpuszczalna!)
oliwka, olejek pod prysznic
mydło w płynie
kilka kropel wody
Mieszamy to wszystko, ale uwaga, żeby nie wyszło zbyt rozwodnione. Ja za pierwszym razem zrobiłam tak, że nasypałam do miseczki 3-4 łyżeczki kawy, do tego 2 'porcje' mydła w płynie, wymieszałam i wyszła taka papka w miarę ok, ale dodałam ciupinkę wody i było o wiele lepiej.
Ale zamiast wody i mydła lepszy efekt daje oliwka (ja mam taką dla dzieci). Trzeba jej tak 'na oko dać', byleby nie przesadzić
I gotowe :)
Moją drugą wersję peelingu wlałam do buteleczki i cała kawa opadła na dół, a jak wylałam na rękę to najpierw wyleciało to żadsze (rzadsze? nigdy nie wiem...), dlatego tak mało jest tej kawy na zdjęciach :P
Powiem Wam jedno, moja skóra po takim peelingu jest jak pupcia niemowlaka, nigdy nie miałam jej takiej gładkiej. Jak nie macie oliwki to po peeligu dobry balsam do ciała też zdziała cuda.
Nie używam tej kawowej mikstury do twarzy, bo boję się, że może byc troche za mocna na taką delikatną skórę. Ale do ciała jest i-d-e-a-ł-e-m :)
A teraz mój szybki makijaż, który miałam dzisiaj na sobie:
Przepraszam za ten odbity tusz |
Nie wiem jak wcześniej mogłam nie zauważyć tych kropek tuszu... :D |
cień: Sensique velvet touch 112
tusz: różowy Essence
eyeliner: brązowy My secret (naklejka z numerkim się odkleiła)
baza: Essence
Cień wygląda tak:
Tuż przed wyjściem z domu w zewnętrznych kącikach dodałam trochę brązowego matowego cienia, grubszą krechę (ogólnie jeżeli chodzi o kreski to jestem minimalistką) i było o wiele lepiej :D
W ogóle ten cień kupiłam sobie latem i wtedy wydawało mi się, że strasznie sie błyszczy i jakoś tak wygląda dziwnie. A dzisiaj go wzięłam do ręki i stwierdziłam, że będzie moim ulubieńcem na zimę :D a co lepsze trzymał się na moich wymagających powiekach aż 6h beż żadnej skazy :)
u mnie na blogu jest przepis na inna wersje peelingu kawowego, bez takiej ilosci skladnikow plynnych, jest on bardziej zbity
OdpowiedzUsuńja mam trochę inny przepis na peeling kawowy ;) oliwa z oliwek plus kawa i to wystarcza :) super wygładza i nawilża :)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do udziału w konkursie, wystarczy odpowiedzieć na jedno pytanie ;)
http://monalisamakeup.blogspot.com/2012/01/ogaszam-konkurs.html
Do wygrania fajne zestawy kosmetyków.
Pozdrawiam,
Monika ;)
Hmm.. coś z matu ma, ale tak nie do końca w pełni matowy ;) Jednak żeby się pęknie błyszczał trzeba by dać jakiś top coat na niego.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze peelingu kawowego nie próbowalam.
Ja bym nieco stuningowała ten makijaż :) W załamaniu powieki nałożyła pastelowy brąz, najlepiej w macie, nie za ciemny, żeby makijaż pozostał dzienny. Kreskę mocniej wyciągnęła ku górze, aby otrzymać kształt kociego oka i przede wszystkim - kreska grubsza, wtedy na pewno będzie ona równiejsza i nie taka "pokarbowana" ;) na linię wodną na dolnej powiece - białą, kremową kredkę
OdpowiedzUsuńSpróbuj, myśle, że dobrze byś wyglądała :) Ociupinka rozświetlacza pod łuk brwiowy otworzyła by oko :)