sobota, 29 grudnia 2012

Notka po dłuuugiej nieobecności

Przepraszam, że mnie tyle nie było... Najpierw nie miałam weny, bo ostatnio mam taki anty-kosmetykowy okres. Na paznokciach sama odżywka, brak makijażu, brak nowych kosmetyków. Teraz święta spędziłam na wsi, czyli internetu zero.

Wróciłam, chciałabym o czymś w końcu napisać, ale dalej nie mam pomysłów. I tutaj mam pytanie do Was: Co robicie w takich momentach "załamania"? Skąd czerpiecie pomysły na nowe posty? Nie chcę tu od Was czegoś "odgapiać", ale same wiecie jak to jest. Jak się coś u kogoś zobaczy na blogu, to przychodzą nowe pomysły :))


Ale za to zrobiłam porządek w mojej WYMIANCE, więc serdecznie zapraszam do zajrzenia tam! :)


czwartek, 13 grudnia 2012

Znowu pazury...

Tym razem bardziej kolorowo niż ostatnio. Pamiętam, że jak miałam tak pomalowane paznokcie to bardzo fajnie się z nimi czułam. Od razu mi było weselej, jak na patrzyłam na moje paseczki :))
 
 





 



piątek, 7 grudnia 2012

Zimowy ombre?

Pomimo, że kolory na paznokciach kojarzą mi się ze śniegiem, którego sporą ilość zobaczyłam dzisiaj rano i się nieźle zdziwiłam, to ten mani pochodzi z czasów kiedy temperatura była w granicach 25 st.C

Ostatnio znowu nie mam weny na jakieś porządne notki, żeby w końcu coś konkretnego napisać :(

I nie patrzcie na serdeczny palec, bo oczywiście musiałam wsadzić w coś palucha...









piątek, 30 listopada 2012

Zielona glinka


W moim ostatnim denku pojawiła się maseczka, o której obiecałam, że zrobię posta. A więc zapraszam :)
 
Mowa o zielonej glince z Bielendy


Ogólnie rzecz biorąc, to maseczki stosuję od niedawna. Więc kiedyś poszłam do sklepu i kupiłam kilka, które, wg mnie, mogą się nadawać do mojej twarzy. I tak wśród nich znalazła się i ta. Wybrałam ją, bo od czasu do czasu wyskakują mi nieprzyjemne niespodzianki i jakoś nie mogę sobie z nimi poradzić. Po za tym czasem przydałoby się mojej twarzy „wielkie oczyszczenie”, o którym pisze producent:

 

Niestety nie używam jej regularnie, po za tym stosuję też inne mazidła, ale zauważyłam, że to, co czasem się pojawia na mojej twarzy wygląda inaczej i nie wygląda już tak nieestetycznie, jak wcześniej. Przede wszystkim maseczka matuje skórę. Nigdy się nie świeciłam i uważałam, że nie potrzebuję matowienia. Ale efekt, jaki zobaczyłam po pierwszym użyciu pokazywał prawdziwie matową skórę!

Żeby uzyskać lepszy efekt działania maseczki, przed użyciem zastosowałam peeling i… czułam nieprzyjemne pieczenie, które na szczęście po ok 1 minucie minęło. Na szczęście nic mnie nie podrażniło, nie zaczerwieniło itp. Takie samo nieprzyjemne uczucie miałam po depilacji wąsika. Czyli lepiej nie używać maseczki po jakimkolwiek wcześniejszym podrażnieniu skóry.
 
Zapach jest przyjemny, dla mnie pachnie orientalnie, jak niektóre kadzidełka, ale nie jest to nic nachalnego. Opakowanie ma wystarczyć na 2 razy, a mi aż na 4-5 ;) Jak glinka wyschnie to niestety nie zmywa się jednym chlustem wody, najlepsza jest do tego gąbka to twarzy.



I dołączam skład dla zainteresowanych:



Podsumowanie:

+ matowi skórę
+ twarz po jej użyciu jest gładka i miękka
+ pomaga w zwalczaniu pryszczy
+ ładnie pachnie, intrygująco dla mnie
+ cena: ok. 3 zł/ 10 ml ( u mnie 4-5 użyć, na opakowaniu jest napisane o 2)

- nałożenie glinki po wcześniejszym peelingu może wywołać nieprzyjemne pieczenie (czyli przed użyciem staramy się unikać podrażnień skóry)
- gdy maseczka zaschnie nam „na amen”, czyli będziemy ją trzymały dłużej niż zaleca producent, to zmywanie jej zajmie nam więcej czasu

 

Jeżeli ktoś lubi poznawać nowe produkty, to polecam ją przetestować :)
 
 
 

sobota, 24 listopada 2012

Na różowo

Dawno nie pokazywałam moich pazurków, a z racji, że te zdjęcia mają chyba z pół roku, to w końcu muszę je Wam pokazać :)

Nic ciekawego, lakieru też juz dawno nie mam więc nawet Wam nie powiem co to za firma ani tym bardziej numerek.

PS Chciałam iść na zakupy do Rossmanna na tą obniżkę 40%, ale się powstrzymałam. Brawa dla mnie! :D (dla tych co nie wiedzą czemu, to proponuję przeczytać poprzedniego posta)




wtorek, 20 listopada 2012

Oszalałam! Zakupy!

Tak, jak pisałam w ostatniej notce: powinnam mieć zakaz wstępu do wszelkich drogerii na najbliższy czas. Nie dośc, że dostałam paczkę w kosmetykami do pielęgnacji, to jeszcze zaszalałam na zakupach z kolorówką. Już brakuje mi miejsca w domu! :(

Więc dzisiaj pokażę Wam wspomnianą kolorówkę. Myślę, że jak wszystko przetestuje, to kto wie, czy coś nie pojawi się w wymiance. Bo przecież nie zdążę tego szybko zużyć... Więc jak Wam wpadnie coś w oko to dajcie znać, będę o Was pamiętała :D

Lakiery:


Pierre Rene 210, GR charming 88, 70 i 85, GR Classics185 i 192 Essence (z koszyczka z końcówkami kolekcji i innymi "resztkami") Ready for boarding 03 i 04 i Essence w nowej odsłonie Nude glam nr 01

Cienie z ostatniej promocji w Naturze:

 Bell 352 (perłowy) i Sensique Velvet Touch 131 i 130

Przy okazji złapałam za 2 szminki (też już z koszyczka "wyrzutki"):
Catrice z serii Cucuba nr 02 i 01

Szminki już polubiłam, cienie z Sensique miałam już wcześniej, więc wiem, że są dobre. A lakiery to był w ogóle jakiś szał... :D


niedziela, 18 listopada 2012

Powinnam mieć zakaz wchodzenia do sklepów na najbliższy rok...

Dlaczego? Bo ostatnio w moim domu nie mam miejsca na kosmetyki! :D niedawno poczyniłam też "małe" zakupy, które niedługo pokażę, ale bohaterami dzisiejszej notki są paczki od blogerek :) Czyli wymianka i 2 wygrane. I co ja zrobię teraz z tym wszystkim...? :D





Cienie już przetestowane, a reszta grzecznie czeka w swojej kolejce :)


PS. Przepraszam, że ostatnio znowu jest zastój na blogu, ale na uczelni zaczynają się powoli koła, referaty itd. Ale mam już przygotowane 2 notki, więc spodziewajcie się na dniach pewnej recenzji :)


sobota, 10 listopada 2012

Maseczka na pryszcze?


Dzisiaj przedstawię Wam moje spostrzeżenia na temat maseczki na pryszcze od Avonu.

 

 
Dostałam ją w drodze wymiany, bo akurat nie po drodze mi do dermatologa, a moje pryszczaki wymagają dodatkowej „pomocy”, więc stwierdziłam, że co mi zależy…

 
Oto jak się prezentowało moje oblicze 2 miesiące temu:



 


Teraz trochę o maseczce:

Jest typu peel off, czyli nakładamy, czekamy aż wyschnie i ściągamy jednym płatem. Ok, konsystencja żelowa, kolor fioletowy, lecz po rozprowadzeniu na skórze kolor znika. Wysycha szybko, do 4-5 min. Zdejmuje się ją bardzo łatwo, na twarzy nic nie zostaje. No cóż, muszę powiedzieć, że maseczka ma okropny zapach. Przypomina mi on Altacet na stłuczenia, czyli zalatuje octem. Osobiście mi się nie podoba.



 

Tak wygląda maseczka w użyciu:





 

Czy pomogła mi w zredukowaniu ilości pryszczy? Nie.

Moja facjata teraz (po 2 miesiącach używania):





Podsumowanie:

+ bardzo dobre zamknięcie na zatrzask

+ łatwa w obsłudze

+ dobra wydajność. Używałam jej tylko w okolicach pryszczy, nie na całej twarzy, czyli mniej niż połowa powierzchni twarzy, a przez te 2 miesiące zużyłam ok. połowy.

 

- u mnie w ogóle nie zadziałała

- zapach, jak ocet
 
 
 
 

poniedziałek, 5 listopada 2012

Tanie kupowanie- second hand

Kiepskie światło i to, że wracam do domu już po zmroku nie sprzyja robieniu ładnych, dokładnych zdjęć. Więc dzisiaj coś czemu nie musicie się dokładnie przyglądać.

Czyli moje niedawno zdobyte sweterki po 3 zł/ sztukę :D




Jak na moje potrzeby to teraz jestem zaopatrzona na dłuuuuugi czas ;)


środa, 31 października 2012

Denko września i października

Już od jakiegoś czasu wcieliłam w życie u siebie projekt denko. Ale postanowiłam realizować go z podsumowaniem co 2 miesiące. Po pierwsze mogę się pochwalić większą ilością zużytych produktów, a po drugie głupio tak pokazywać np 2 albo 3 puste opakowania... :D

A teraz coś z czego jestem niezmiernie dumna:


I po kolei od lewej:

- Szampon koloryzujący Palette- zużywam jeden na miesiąc, bo nie chcę znowu farbować włosów, a głupio chodzić z odrostami...

- Balsam koloryzujący- więcej o nim pisałam TU

- Płyn do płukania jamy ustnej z Biedronki- przyzwoity, na pewno kupię jeszcze nie jedno opakowanie

- Balsma do ciała Eveline kwiat lotosu- miał być ujędrniający, nie zauważyłam tego efektu, ale po jego użyciu skóra była mięciutka :)

- Dezodorant Fa- nie zostawia białych śladów, zapach się długo utrzymuje

- Szampon Syoss- z daaawnej promocji w Rossmannie, kiedy można go było kupić za 7 zł, dobrze mył włosy, szampon, jak szampon- nic szczególnego

- Krem do rąk z Avonu- po jego użyciu miał powstać efekt rękawiczki i miał chronić dłonie przed negatywnym skutkiem prac domowych. Przy regularnym i częstym stosowaniu (kilka razy dziennie) można było zauważyć namiastkę takiego efektu...

- Krem Nivea- chyba nic pisać nie muszę

- Lakier Essence- wyrzucam, bo zużyłam, a nie dlatego, że zgęstniał! Szok! :D

- Perfumy C-thru- przyjemny delikatny zapach, który utrzymuje się cały dzień, chętnie wypróbuję inne zapachy

- Maseczka z zielonej glinki- niby październik był miesiącem używania maseczek, ale ja staram się to robić regularnie przez cały rok. Niedługo pojawi się recenzja :)

- Maseczka nawilżająca, która jakiś czas temu była dostępna w Biedronce- efekt taki sobie, skóra po jej użyciu była miękka i robiła wrażenie odżywionej

- Chusteczki też z Biedronki- używam do zmywania baaardzo delikatnego makijażu i do odświeżania np rąk w podróży

- Tusz wodoodporny Essence- rzeczywiście ciężko się go zmywało, jedna warstwa dawała fajny, nautralny efekt, a kolejne bardziej imprezowy look

- Peeling do stóp z Biedronki- fatalny brat peelingu w starym wydaniu... Nie wiem jak często i jak dużo trzeba go użyć, żeby dał dobry efekt :(




niedziela, 28 października 2012

Post pogodowy...

Tak było tydzień temu:

 





Tu w międzyczasie wizyta u babci (teraz się robi z nich pyszny dżem, a ciasto już zjedzone...)


A to wczoraj:




Ponoć w radiu ktoś już słyszał "Last Christmas"...

czwartek, 25 października 2012

Rozdanie wygrywa...

 
 
 
 
... FRANCUZIK
 
 
 
Serdecznie gratuluję i czekam pod adresem kraczeer@wp.pl na Twoje dane adresowe do wysyłki :)
 
 
I dziękuję wszystkim za udział w rozdaniu, miło było poczytać, jak wyglądają Wasze pokoje-toaletki z marzeń :))
 
 
 


poniedziałek, 22 października 2012

Mój zbiór tego, czym robię kreskę na oku ;)

Czyli mowa o kredkach i eyelinerach. Wygląda to dość skromnie, bo dopiero od niedawna zaczęłam nosić się z kreskami na oczach. Nie maluję ich codziennie, ale głównie wtedy kiedy mam czas na ich zrobienie, mam ochotę na jakiś kolorystyczny akcent, albo na specjalne okazje.


Więc wszystkie mazidła wyglądają tak:



I swatche:




Jest ich mało więc postaram się wszystkie w skrócie opisać. Jeżeli chcecie się o czymś dowiedzieć więcej, to piszcie w komentarzach to zrobię osobną notkę :)

Od lewej:

- eyeliner Lovely brat bliźniak słynnego od Wibo. Pędzelek krótki, fajnie ścięty, można robić nim ultracienkie kreseczki. Wytrzymuje cały dzień na powiekach

- eyeliner My Secret. Niby ma być z brokatem, ale nie jest to efekt sylwestrowy, daje taką lekko błyszczącą powłoczkę. Na zdjeciach kolor wyszedł przekłamany. Pędzelek dłuższy niż jego poprzednik, miękki, niby fajnie, ale tracę przy nim precyzyjność. Wodnisty, pod koniec dnia potrafi się kruszyć

- Kredka do oczu long lasting od Essence- kolor 15-bling bling. Fajny miedziano-złoty kolor, w sam raz na jesień. Daje efekt rozświetlenia, oczy nie są takie zmęczone. Utrzymuje się rzeczywiście cały dzień. Niestety nie zrobimy nią cieniutkiej kreski, a dodatkowo ja nie potrafię taką grubą końcówką zrobić "jaskółki"

- kredka do oczu Essence w klasycznej formie kredki, nr 15-behind the scenes. Aplikacja łatwa, kredka nie miękka, nie twarda, w sam raz, ale w ciągu dnia znika z powieki.

- Kredka do oczu Lovely, też w klasycznej formie ołówka. Do tej pory mój największy niewypał. Ładny, letni błękit niestety nie da się w ogóle nałożyć na powiekę. Za pierwszy pociągnięciem prawie nic nie widać, a drugie działa jak gumka do mazania-ściera warstwę pierwszą :D trzeba do niej dużo cierpliwości...

- Kredka do oczu long lasting od Essence- kolor 12-I have a green. Ciemna zieleń, która wg mnie bardzo ładnie wygląda z moimi zielono-szaro-żóltymi oczami. Cała reszta wygląda tak, jak przy poprzedniej long-lasting

- Kredka do oczu long lasting od Essence- kolor 16-coolest chic. Kupiłam, bo jakoś zawsze unikałam fioletów, ale ten mnie urzekł. A że znałam jej "siostry" to wiedziałam, że będę z niej zadowolona.


Hm, widać z tego, że powinnam najbardziej lubić te wysuwane kredki od Essence, bo mam ich najwięcej. Ale to nie prawda. Chociaż jeżeli chodzi o kolory to owszem, ale najbardziej lubię aplikację eyelinera od Lovely. Nie wiem czemu, ale krótkim, lekko sztywnym pędzelkiem maluje mi się najlepiej.
No i muszę się w końcu nauczyć robić ładne "jaskółki"...